Jak się nie ma, co się lubi...

Przyznaję bez bicia, odkładałem napisanie kolejnega posta z nadzieją, że w końcu znajdę wymarzoną pracę i będę mógł się podzielić radosną nowiną i wrażeniami z pierwszego dnia wykopalisk. No ale, jak to zwykle w przyrodzie bywa, życie zweryfikowało plany i zamiast wymarzonej pracy mam po prostu zwykłą tyrkę. A w zasadzie dwie...
Teraz kilka słów w ramach racjonalizowania własnej porażki. Okazuje się, że wyczucie czasu trochę nas zawiodło. Gospodarka Australii zaczęła zwalniać - mimo że ciągle silna, dostała zadyszki i zaczęła wykazywać znamiona recesji. Do tego sektor, który najbardziej zwolnił to przemysł wydobywczy, czyli ludzie którzy w Australii zatrudniają najwięcej archeologów.
Dobry film, ale nie tak dobry
żeby zapewnić sobie pracę...
Taka jest moja wymówka w skali makro. Na poziomie mikro-osobistym okazało się, że pracodawcy lubią ludzi z doświadczeniem w kontaktach ze społecznością aborygeńską, które w moim wypadku ogranicza się do obejrzenia jednego musicalu ("Bran Nue Dae"), jednego dramatu ("Samson & Delilah") i 2 rzutów bumerangiem na plaży (raz w wydmę, raz w psa). Doświadczenie to okazało się niewystarczające dla moich potencjalnych pracodawców, co zaowocowało stosem mejli dziękujących za moje zainteresowanie ofertą pracy.
Lekko sfrustrowany takim stanem rzeczy, postanowiłem zacząć działać dwutorowo. Otóż, wysyłając listy motywacyjne do firm archeologicznych, zacząłem jednocześnie naloty na okoliczne restauracje i sklepy, wciskając komu popadnie moje CV, w którym dość odważnie i z ułańską fantazją uwypukliłem swoje doświadczenie w sferze usługowo-handlowej. Emigracyjna przeszłość w Wielkiej Brytanii nauczyła mnie takiej oto rzeczy...sektor usług posiada niewyobrażalną wprost umiejętność wchłaniania nieudaczników, dup wołowych i ludzi bez ściśle zdefiniowanej ściężki rozwoju zawodowego, czyli ludzi takich jak ja. Kiedykolwiek więc zdarzył mi się przestój w karierze właściwej, zatrudniałem  się bez większych problemów w takim czy innym sklepie bądź barze. Nie inaczej stało się w Australii. Jednym z miejsc, w którym udało mi się zahaczyć, jest restauracja indyjska, drugim - dom seniora. Tak więc, nie rozwijam kariery ale mam pracę, która generuje zyski i pewną dozę codziennych frustracji, czyli nihil novi pod słońcem...do tego stałem się uniwersalny, niczym ten żołnierz (a może robot kuchenny?)...gotuję, serwuję, piorę, sprzątam, zgarniam napiwki...no i oczywiście czekam aż moja oblubienica archeologia przyjmie mnie z poworotem na swoje łono.
Cierpiąc na nadwyżki czasu, rozpocząłęm też współpracę z klubem polonijnym i radiem, no ale to już zupełnie inna historia...


cdn...

Komentarze

  1. Oj Pawle Pawle życie byloby piękne gdybym spotykał ludzi z tak niewyobrażalnym poczuciem humoru.

    Pozdrawiamy Cię

    Ja Bartek i moja kochana Jagoda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś spotykał tylko ludzi takich jak ja, cierpiałbyś na okropną zgagę wywołaną ubogą dietą złożoną wyłącznie z gorzkiej ironii i zjadliwego sarkazmu. Pozdrowienia dla Ciebie Bartku i twojej kochanej Jagody. Dzięki za komentarz!

      Usuń
  2. Oj nie wydaje mi się dla mnie twój wpis brzmi bardzo kabaretowo, ale to twoj wpis i twoje odczucia(oczywiście autor nie ma wplywu na to jak odbierają jego tekst inni). Może wczoraj po 10 km endorfiny zrobily swoje, ale rozbawiłeś mnie nie ukrywam, spało mi się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to oznacza, że musisz znaleźć lepszy film?;)
    Z radiem? Czekam na tę "zupełnie inną historię".

    Uściski z Pruszcza!

    OdpowiedzUsuń
  4. Otóż to. Napisz lepiej o radiu. Może to jest ta właściwa droga nowoprzybyłego aborygenańczyka;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No. To o radiu, byte. Raz - dwa. Łan, tu, sri.
    Bardzo k... chcę, cobyś mógł bez problemu mieć dom nad morzem, tudzież mieszkanie na poddaszu w białym drewnie. Miej!

    Marcinus

    OdpowiedzUsuń
  6. Rude, napisz koniecznie o pracy w radiu!!! I w ogóle byś się odezwał... Ponadto uważam Cię za wielki talent literacki i czekam na powieść ;-)
    Uściski
    Bolo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Plagi australijskie - update

Brudne giry

National Archaeology Week, Toowong Cemetery.