National Archaeology Week, Toowong Cemetery.

W końcu znalazłem czas i siłę, żeby pchnąć poszukiwania kariery archeologicznej we właściwym kierunku. A wszystko zaczęło się całkiem nieoczekiwanie...bo  od przypadkowej rozmowy z klientami w restauracji. 
Kilka miesięcy pracy jako kelner w indyjskiej restauracji wymusiło na mnie opanowanie umiejętności prowadzenia rozmów na niezobowiązujące tematy.  Jednak oprócz błahych zagajek o pogodzie i cenie benzyny postanowiłem również bombardować ludzi jak największą ilością szczegółów na temat swoich planów rozwoju zawodowego i trudności jakie napotykam, lekko ubarwiając rozmowę delikatnymi pytaniami sondującymi przydatność moich rozmówców w realizacji wyżej wymienionych planów i przezwyciężaniu wspólnymi siłami napotykanych przeze mnie trudności.
Niestety mojemu makiawelicznemu majstersztykowi brakuje często równie makiawelicznej finezji i często na grzecznościowe zwroty i pytania typu: G'day mate! How are you goin'? Odpowiadam entuzjastycznie: I'm an archaeologist!
Toporna czy nie, strategia ta w końcu zaowocowała otwarciem kilku drzwi.
Wykrzykując pewnego dnia (wykrzykując finezyjnie, rzecz jasna) I'm an archaeologist! zwróciłem uwagę pewnej pary, która okazała się być parą bardzo miłych inżynierów zatrudnionych przez jakąś stanową agencję przy budowie jednego z wielu tuneli drogowych w Brisbane. W toku rozmowy okazało się, że owszem współpracowali oni z pewną panią archeolog przy pracach konserwacyjnych największego i jednego z najstarszych cmentarzy w mieście - Toowong Cemetery. Po krótkiej wymianie wizytówek i podziękowań poczułem w końcu powiew pewnej nadziei, że coś się ruszyło... "Dalej, bryło, z posad świata!" - pomyślałem, układając na tacy kolejne talerze z curry. 
Nagrobki wydobyte w trakcie "wykopalisk"
Na przestrzeni kilku dni, w paru mejlach wymienionych z panią archeolog dowiedziałem się o małych wykopaliskach w ramach akcji popularyzującej archeologię wśród ludu. Pani zaprosiła nas (mnie i Christine) do wzięcia udziału w przedsięwzięciu w roli tłumu, tłumu wykształconego ale zawsze bezimiennego zapychacza przestrzeni, podkręcającego statystyki frekwencji. Padła też sugestia, że możemy pokazać studentom jak się kopie, ale tylko w czasie przerwy w byciu  adresatami misji popularyzatorskiej wykopalisk...misji dodajmy, zaplanowanej na czwartek i piątek od 8 do 15, czyli w czasie kiedy wszyscy normalni ludzie cierpliwie odliczają dni do weekendu gdzieś za biurkami w swoich pracach, a archeologia jest ostatnią rzeczą, która zaprząta im głowy.
No ale..
Pierwszy dzień wykopalisk, a raczej "wykopalisk" wyglądał tak, że przyjechała koparka, zrobiła dziurę w ziemi, do której zostali wpuszczeni studenci. Studenci z wielkim zapałem rzucili się na kolana i zaczęli sobie wzajemnie wydłubywać grudki ziemi spod własnych butów oraz wyciągać wszystkie fragmenty tablic nagrobnych jakie znaleźli. Zapytałem panią archeolog czy nie powinniśmy porobić zdjęć, planów i uskutecznić innych standardowych praktyk wykopaliskowych po czym usłyszałem, że nie ma sensu bo ten wykop był otwarty w ostatnich dwóch sezonach i ponownie zasypany przez koparkę. W tym momencie stwierdziłem, że po prostu spędzę tu miło czas i poznam nowych ludzi, bo cała impreza z archeologią ma mało wspólnego.
Jeden z bardziej emocjonujących momentów. Nienaruszona płyta grobowa w typie "shrekkie" z charakterystyczną głowicą.
No i poznałem...miłych ludzi ze stowarzyszenia Szkotów w Queensland, doktorantki z University of Queensland, panią, która ma w domu trzy gabloty nielegalnych lub fałszywych artefaktów, takich jak: egipska mumia kota (podobno mocno śmierdzi), pierścionki z Pompejów (!!) czy aborygeńskie narzędzia krzemienne. Podjadłem trochę ciastek, napiłem się herbaty, pokrzyczałem I'm an archaeologist!(z finezją, a jakże...) w kierunku zgromadzonego tłumu (17 osób)  i pojechałem do domu.
Poszukiwania pracy trwają.

Komentarze

  1. Powodzenia zatem. Się przyda.
    Wariusz

    OdpowiedzUsuń
  2. hej. założyłam bloga. Chciałabym aby wzrosły wejscia na niego. Mogłabyś poprzesyłać adres linku ponizej dla swoich znajomych? Byłabym wdzieczna. :) http://classy-firmly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Plagi australijskie - update

Kup pan cegłę...

W radiu...