Meet the Superhumans...
Dużo zamieszania wokół Olimiady w Londynie nie zrobiło na mnie pozytywnego wrażenia. Logo olimpiady na chlebie, pod wieczkiem jogurtu i między plasterkami kiełbasy, bieg ze zniczem/pochodnią olimpijską na trzy miesiące przed samym wydarzeniem, relacjonowany codziennie i całodziennie, czy nawet specjalna edycja kart debetowych mojego banku, dzięki której Olimiada już do końca życia będzie mi się kojarzyć z uczuciem bezdennego zawodu przy bankomacie po sprawdzeniu salda. Wszystko podane nachalnie i do przesytu. Z samej Olimpiady zapamiętam ceremonię rozpoczęcia, bieg Bolta i sztangę na karku bezimiennego niemieckiego siłacza. To wszystko. A Paraolimpiada to zupełnie inna bajka...biegacze z amputowanymi kończynami Jonnie Peacock i Oscar "Blade Runner" Pistorius, rwandyjska drużyna siatkówki składająca się z ofiar bratobójczej walki między plemieniami Hutu i Tutsi, czy Eleanor Simmonds, pływaczka dotknięta achondroplazją, która pierwsze medale olimpijskie zdobyła w wieku 13