Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2012

Meet the Superhumans...

Dużo zamieszania wokół Olimiady w Londynie nie zrobiło na mnie pozytywnego wrażenia. Logo olimpiady na chlebie, pod wieczkiem jogurtu i między plasterkami kiełbasy, bieg ze zniczem/pochodnią olimpijską na trzy miesiące przed samym wydarzeniem, relacjonowany codziennie i całodziennie, czy nawet specjalna edycja kart debetowych mojego banku, dzięki której Olimiada już do końca życia będzie mi się kojarzyć z uczuciem bezdennego zawodu przy bankomacie po sprawdzeniu salda. Wszystko podane nachalnie i do przesytu. Z samej Olimpiady zapamiętam ceremonię rozpoczęcia, bieg Bolta i sztangę na karku bezimiennego niemieckiego siłacza. To wszystko.  A Paraolimpiada to zupełnie inna bajka...biegacze z amputowanymi kończynami Jonnie Peacock i Oscar "Blade Runner" Pistorius, rwandyjska drużyna siatkówki składająca się z ofiar bratobójczej walki między plemieniami Hutu i Tutsi, czy Eleanor Simmonds, pływaczka dotknięta achondroplazją, która pierwsze medale olimpijskie zdobyła w wieku 13

Dear Mr Dunst,

Obraz
...przeczytały moje piękne oczy, a serce zabiło szybciej. I refer to your application for migration to Australia... i wszystko jasne... Please see the attached... nerwowe szukanie załącznika, klik w "otwórz", wczytywanie, spocone opuszki palców i ciężki oddech... I am please to advise that you have been granted a subclass 309 Provisional Spouse visa. JEEEE!!!! Się udało się...chociaż jest środa, jedziemy do sklepu po Kahluę i wódkę...trzeba oblać długie miesiące wyczekiwania i nerwów, Big Lebowski stajl. Przy szklaneczce Anny Kurnikowej (White Russian z mlekiem zamiast śmietany...) omawiamy z Christine plan działania, praca nam się kończy pod koniec września/na początku października, dwa tygodnie na spakowanie plus dwa tygodnie wakacji w  Polsce....plus bufor bezpieczeństwa, padło na 14 listopada. Lecimy z Dublina przez Dubaj do Brisbane...24h w samolocie! Po doświadczeniach z Ryj-anair jakikolwiek lot powyżej 2h napawa mnie przerażeniem jak  postać z nożem za zasłoną pryszn

Meanwhile in Belfast cd...

Obraz
Oczekiwanie na wizę wydłuża się w nieskończoność więc w tak zwanym międzyczasie wybraliśmy się na spacer po Belfaście, coby zebrać materiału na dwa krótkie filmiki o muralach. W Polsce ta forma ekspresji kojarzy mi się wyłącznie z reklamami Pewexu i hasłami typu "pij mleko z okręgowej spółdzielni mleczarskiej". W Belfaście murale są tym czym strzałki ułożone z patyków w trakcie podchodów - pozwalają orientować się w terenie.  Mozaika dzielnic katolickich i protestanckich w mieście jest dość skomplikowana jednak na potrzeby niniejszej prezentacji przyjąłem, że West Belfast = irlandzcy republikanie a East Belfast = protestanccy unioniści. Oba klipy okrasiłem mało odpowiednią muzyką...bo taki kaprys, bo jo, nie dyskutować. Aha, jeśli w drugim filmiku, przy oglądaniu zaczniecie odczuwać zawroty głowy to sorki, narzędzie do stabilizowania obrazu ma dziwne efekty uboczne, których jako cierć-amator nie potrafię jeszcze kontrolować. Haha...miłego oglądania...w HD! cdn.

Polska, kraj dziwów...

Obraz
Christine - tu nie za bardzo wie co zrobić z polską kiełbasą. Z tłumaczeniem obcokrajowcom dlaczego coś jest takie jakie jest w naszym kraju, przypomina mi czasami bolesny i krępujący proces tłumaczenia dowcipu osobie z poczuciem humoru ameby. Coś jakby ostatnia scena z filmu Asterix i Obelix:Misja Kleopatra,  w której Numernabis tłumaczy dowcip dworce Kleopatry: "..a koleś na to: a to moja matka!....bo wiesz tam było ciemno...i dlatego nie wiedział...a tamta to była matka tamtego...no, matka...jak to matka, ty masz matkę, ja mam matkę...". Coś w ten deseń, tylko więcej "...yyy" i  częstsze próby zmiany tematu w celu ukrycia własnej niewiedzy czy niemożności ubrania myśli w słowa. Na szczęście oboje - i ja, i Christine - wielokrotnie stawaliśmy po obu stronach barykady, więc  role ameby i Numernabisa mamy do pewnego stopnia opanowane, aczkolwiek... pieniądze na talerzyku Sklep osiedlowy, poranne zakupy, Christine zauważyła panią sklepową rzucającą od ni