Plagi australijskie - historia z obrazkami



Jeżeli za stereotyp uznamy pewną konstrukcję myślową pozwalającą ludziom porządkować - często w sposób uproszczony i krzywdzący - świat, to stereotypowa Polska jest krajem wiecznie skutym lodem, gdzie po drogach poruszają się wyłącznie niedźwiedzie i renifery, a elektryczność jest pewnym novum, z którym żłopiący hektolitry wódy, skorzy do bijatyk Polacy nie za bardzo wiedzą co robić...przynajmniej taki obraz wyłania się po rozmowach z ludźmi w UK. Ten krótki przykład, to jeden z setek tysięcy stereotypów, które istniały i istnieć będą tak długo jak istnieć będziemy my - ich nadawcy i/lub ich adresaci. 
Preambule napisałem jak to wybieram się do Oz z garścią stereotypów w głowie. Oto ich reprezentacja graficzna:


Jednym słowem moja stereotypowa Australia to wyspa-pułapka śmierci. 


węże, smoki i krakeny


Każde zwierzę w Australii ma wystarczająco dużo jadu w sobie, żeby zabić stu ludzi naraz lub jednego człowieka stukrotnie. Czy to skorpion, pająk, komar, wąż, płaszczka czy meduza, wszystkie one czają się w zakamarach, czekając cierpliwie by znienacka zaatakować...jednocześnie i wielokrotnie, niezwłocznie po lądowaniu mojego samolotu. Jeśli nawet ten całkiem prawdopodobny scenariusz, w dziwnych okolicznościach nie wydarzyłby się, to pierwsza próba ochłodzenia w rzece czy oceanie skończy się tak:



             albo tak:








W najgorszym wypadku skończę jako zwłoki przeżarte jadem, w najlepszym...jako zwłoki pożarte.

Bethany Hamilton

Jest jeszcze trzecia, o wiele mniej prawdopodobna opcja. Atak bestii z piekieł mogę przeżyć  i stać się inspiracją tak jak Bethany Hamilton, surferka z Hawajów, która w wieku 13 lat przeżyła atak żarłacza tygrysiego. Rekin odgryzł jej lewe ramię, co nie powstrzymało nastolatki od dalszego surfowania i zdobywania pucharów w zawodach (m.in. NSAA National Championships). 

pożary, powodzie, cyklony, inferno i armageddon


Załóżmy, że przeżyję zmasowany atak morderców-ludożerców i uda mi się dotrwać do momentu, w którym po długiej podróży będę mógł usiąść spokojnie w domu i napić się herbaty. Z pewnością nie potrwa to długo, a zadbają o to takie lokalne atrakcje  jak:

1. Pożary buszu (bush fires) - występujące głównie w południowo-wschodniej Australii, ale nie obce też w stanie Queensland. Nasze wypalanie traw wygląda przy bush fires równie groźnie jak zimne ognie przy wybuchu wulkanu. Największy z pożarów (Black Friday fires) miał miejsce w stanie Victoria i rozpoczął się 13 stycznia 1939. W jego wyniku spłonęło około 2 mln hektarów ziemi, 3.7 tysięcy budynków zostało zniszczonych a 71 osób straciło życie.

          


2. Błyskawiczne powodzie (flash floods) i Inland tsunami - te poetyckie określenia tyczą się sytuacji, w której po rzęsistych opadach deszczu okoliczny stumyk zmienia się w oszalałą falę tsunami, która potrafi porwać ze sobą ludzi, samochody czy domy. 


          

Ostatnia taka powódź miała miejsce w styczniu zeszłego roku, w stanie Queensland. Najbardziej ucierpiało miasteczko Toowoomba, ale Brisbane również doznało sporych zniszczeń. Na szczęście rodzice Christine przed kupnem domu odrobili zadanie domowe i przeczytali raport o najdotkliwszych powodziach z 1974 r. kiedy to 6000 domów zostało zmiecionych z powierzchni ziemi. Lektura ta pozwoliła im wybrać posiadłość z dala od rzek i na bezpiecznej wysokości, powyżej magicznego punktu Annual Flood Peak (1974).

3.Cyklony - czyli kiedy świeża morska bryza przeistacza się w ryczące piekło, które z prędkością ok. 300 km/h znacząco spłaszcza krajobraz i plasuje się w dwunastostopniowej skali Beauforta...jako stopień 17*, czyli za inferno a przed armageddonem. Ostatnim cyklonem jaki nawiedził Australię był Yasi z  lutego 2011 r. Uderzył on w północno-wschodnie wybrzeże Australii a jego powierzchnia była porównywalna do wielkości Włoch. Oprócz całkiem "kreatywnych" zniszczeń jak przeniesienie wszelkiego rodzaju jachtów i łodzi z przystani do sypialni, na drogę dojazdową albo do lasu, strat w ludziach na szczęście nie odnotowano.

           


Po wymienieniu tych wszystich plag trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to nie Egipt a Australia posłużyła jako inspiracja do napisania Księgi Wyjścia, bo w zasadzie oprócz rzeki zamienionej w krew, wrzodów i śmierci pierworodnych wszystkie inne z dziesięciu plag znaleźć można w krainie Oz...pod dostatkiem i w cyklach rocznych. 

errata


Oczywiście ten post to tylko manifestacja moich lęków i obaw a propos przeprowadzki, w rzeczywistości dobór faktów tu prezentowanych jest dość tendencyjny, a zawarte informacje są tylko w 94% prawdziwe (hahaha...nerwowy śmiech). 


cdn...


(*)Dla niewtajemniczonych, w latach 80-tych XX w. 12-stopniowa skala Beuforta została rozszerzona i zawiera aktualnie 17 stopni.

Komentarze

  1. Widzę, że zarządzanie ryzykiem masz opanowane;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmiksuję Ci jeszcze te obawy:
    Wczoraj oglądałem na National Geographic program o rzece Brisbane przepływającej przez Brisbane :) Od jakiegos czasu wpływają do niej rekiny o wielkości nawet 2m na odległość ponad 100km od oceanu! Są już ofiary. Miłej podróży :P
    Damek

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Plagi australijskie - update

Kup pan cegłę...

Brudne giry