Załoga kapitana Cooka, lumpenoproletariat i dobry riesling

The Teaching of Christ (in Poznań)
Zeszłoroczne święta Bożego Narodzenia spędziliśmy z Christine w Polsce. Gloria, gloria in excelsis deo i po świętach znając bezlitosny cennik Ryjanair, zaplanowaliśmy powrót dopiero po gorączce cenowej, czyli w połowie stycznia. W tak zwanym międzyczasie, zupełnym przypadkiem, okazało się że w szkole Julki (bratanicy) na lekcjach omawiana jest właśnie kraina kangurów i emu. Cóż mogłoby być lepszego - pomyślała cała rodzina symultanicznie - od dowiedzenia się kilku rzeczy o Australii od osoby tam urodzonej? W tym momencie wzrok wszystkich skierował się na Christine,w głowach  powstawały  już zarysy planu zutylizowania tubylczyni, a po krótkich negocjacjach  inicjatywa zyskała akceptację samej...niezorientowanej w dyskusji jej dotyczącej, Christine.

Inspiracje aborygeńskie po polsku, czyli kartonowe bumerangi
Nie czas i miejsce tu na opis całego przedsięwzięcia, nadmienić jedynie warto, że dzieci okazały się dogłębnie zaznajomione z wszelkimi faktami geograficznymi dotyczącymi Australii...co w efekcie skróciło przygotowaną prezentację o jakieś 70%. Moim wkładem w całe zajście, oczywiście oprócz udzielania fachowych porad przy używaniu PowerPointa ('Try to turn it off and on again...'), było przygotowanie części o polskich tropach w historii Australii. Wszyscy znamy - zdobytą i nazwaną przez Pawła Edmunda Strzeleckiego w 1840 r. - Górę Kościuszki, czy jak nazywają ją Australijczycy, Kozyjosko Małtejn. Przystępując do moich poszukiwań miałem przeświadczenie, że wszelkie polskie akcenty w historii najmniejszego kontynentu będą równie nobliwe i zacne jak ten. Zaczęło się dobrze, bo od historii tczewiaka takiego jak ja, Johanna Reinholda Forstera i jego syna, Georga Forstera. Ci zniemczeni Szkoci, byli członkami załogi drugiej wyprawy (1772-75) kapitana Jamesa Cooka, której celem było odnalezienie lądów mitycznej Terra Australis. I chociaż to pierwsza wyprawa zakończyła się odkryciem Australii, to warto wiedzieć,że nasi ziomale z Tczewa (Johann) i Mokrego Dworu (Georg) towarzyszyli Jamesowi Cookowi w jego wojażach dookoła świata.
W jednym szeregu z Forsterami i Strzeleckim postawić też można osobę Johna Potaskie, czyli po naszemu Jana Potockiego. Jego postać stała się  archetypem, a w końcu stereotypem każdego imigranta, który w XIX w. znalazł się w Australii. Krótko mówiąc, Jan był złodziejem-i-pijakiem. Mało wiadomo o jego życiu  przedemigracyjnym, wiemy tylko że był Polakiem żydowskiego pochodzenia, który uciekł do  Wielkiej Brytanii po klęsce powstania kościuszkowskiego. Na scenę historii wkracza Potocki 27 marca 1802 roku, kiedy to zostaje skazany przed sądem w Horsham (Sussex) za kradzież chusty ze sklepu w Newheaven. Wyrok: zsyłka do więzienia, wielkiego jak kontynent. W Australii Jan zabłysnął: a)spłodzeniem córki Catherine (prostytutki) b) spłodzeniem syna (włamywacza i gwałciciela, powieszonego w Hobbart w 1821 r.) c) kradzieżą bydła. Wszystkie życiowe osiągnięcia uczyniły Janka lokalnym, tasmańskim celebrytą, a jego postać została upamiętniona tablicą, która w dyskretny sposób przemilcza  przewinienia,  eksponując za to wszystkie jego zasługi :





Kolejnym bohaterem tej tendencyjnie wybiórczej historii Australii jest nie osoba a miejsce w Australii Południowej o wiele mówiącej nazwie - Polish Hill River. W 1856 r. grupka wieśniaków z Dąbrówki Wielkopolskiej i Zbąszynia, prawdopodobnie zmęczona ciągłym nazywaniem jej grupką wieśniaków z Dąbrówki Wielkopolskiej i Zbąszynia wyemigrowała do Południowej Australii, by tam stać się "polskimi pionierami pochodzącymi z Dąbrówki Wielkopolskiej i Zbąszynia" (jak nazywa ich Wikipedia). Zadomowienie pionierów polegało głównie na zmianie nazwy miejscowości z Hill River na Polish Hill River, na nadaniu nazwy kotlinie, w której położona była miejscowość - Polish Valley oraz na wybudowaniu kościoła pod wezwaniem św. Stanisława Kostki w 1871 r. Australijczycy natomiast uczcili całe zajście tak jak potrafią najlepiej, czyli tablicą:


A teraz coś z zupełnie innej beczki, czyli kilka słów pochwały dla australijskiego multikulturalizmu, mimo że  go na oczy jeszcze nie widziałem. Kotlina Polish Valley sąsiaduje z dwiema innymi valley: Barrossa i Clare. Pierwsza była zasiedlona w XIX w. głównie przez niemieckich kolonistów druga, przez irlandzkich. Okazuje się, że taka mieszanka narodowościowa nie musi się skończyć ani wojną polsko-niemiecką, ani przymierzem katolików i mini-kontreformacją a...produkcją wina. O'Leary Walker Polish Hill River Riesling (strona wina), bo o nim mowa, to niemiecka tradycja winifikacji, irlandzki talent do pędzenia alkoholu i...i..."Polish" w  nazwie wina, a wszystko to pod gościnnym słońcem Australii.

Tyle opowieści o Polakach na antypodach, niechybnie kolejnym jej rozdziałem będzie moje tam przybycie... czy zasłuży ono na  tablicę pamiątkową? Historia pokaże...

cdn...



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Plagi australijskie - update

Kup pan cegłę...

Brudne giry