Polacy (na emigracji) nie gęsi...kilka słów o ponglish.
Myśląc o wyjeździe do Oz, często zastanawiam się jak nagłe odcięcie od używania języka polskiego wpłynie na moją polszczyznę, z której - słusznie czy nie - jestem całkiem dumny. Podejrzewam, że utrzymanie płynności w mówieniu i myśleniu po polsku będzie wymagało o wiele więcej pracy i wysiłku niż dotychczas, za to z drugiej strony takie świadome pielenie języka z wyrazowych hybryd i idiomatycznych metafraz może być zajęciem stymulującym samoświadomość...
....tak mi dopomóż blog!
Przemyślenia na ten temat zaczęły gromadzić mi się w głowie odkąd zacząłem wyłapywać jak dużo lingwistycznego lenistwa uprawiam w codziennych rozmowach z innymi archeologami-Polakami w pracy.
"Przynieś tagi i boarda jak idziesz do shedu!"
"Mogę wziąć twojego pada i mattoka?"
"Twój plan się nie owerlapuje z moim, musisz dodać jeszcze ten context i te stejki ze struktury. A tych twigsów już nie musisz rysować."
Jeśli takie zwroty nic wam nie mówią, oznacza to że na pytanie "Du ju spik ponglisz?" prawdopodobnie będziecie kiwać przecząco głową. Ja czasem sam w głębokiej konsternacji drapię się po głowie myśląc "Fak! Trzeba gierrary hirr!"
Wszystkie takie skróty myślowe i naleciałości można by skwitować uśmiechem i traktować jako folklor słowny, gdyby nie powroty do domu i bolesne próby opowiadania o tym jak wygląda życie codzienne w Wielkiej Brytanii. Próby, dodajmy, wypełnione długimi pauzami, w których mój mózg nerwowo szuka polskich odpowieników tych wszystkich "tagów", "owerlapowań" czy "shedów", a moje usta wypluwają koślawe, pojedyncze (...i nierozwinięte rzecz jasna) zdania jak: " Nie ma pracy w deszczu", czy inne słowne cepy typu "Wszystko jest drogo!".
Nie wiem w zasadzie gdzie zdążam z tym wywodem i brak mi pomysłu na końcową konkluzję, ale powiem tak: puryzm językowy jest cool...i basta!
Wszystkie takie skróty myślowe i naleciałości można by skwitować uśmiechem i traktować jako folklor słowny, gdyby nie powroty do domu i bolesne próby opowiadania o tym jak wygląda życie codzienne w Wielkiej Brytanii. Próby, dodajmy, wypełnione długimi pauzami, w których mój mózg nerwowo szuka polskich odpowieników tych wszystkich "tagów", "owerlapowań" czy "shedów", a moje usta wypluwają koślawe, pojedyncze (...i nierozwinięte rzecz jasna) zdania jak: " Nie ma pracy w deszczu", czy inne słowne cepy typu "Wszystko jest drogo!".
Nie wiem w zasadzie gdzie zdążam z tym wywodem i brak mi pomysłu na końcową konkluzję, ale powiem tak: puryzm językowy jest cool...i basta!
...a tu, ku przestrodze, załączam popis mojej ulubionej gwiazdy sceny ponglish - Pana Hałajkentejkkurwa:
PS Z postępów w pracach nad wyzbywaniem się dóbr doczesnych:
garnek sprzedany, gitara sprzedana, mikser też, rower może się uda sprzedać w weekend...statyw do aparatu - jeden słabo zainteresowany kupiec...22 dni do wylotu.
PSPS Zaktualizowałem link do filmiku z posta Meet the Superhumans, teraz na pewno działa (sprawdziłem!).
cdn...
PSPS Zaktualizowałem link do filmiku z posta Meet the Superhumans, teraz na pewno działa (sprawdziłem!).
cdn...
Komentarze
Prześlij komentarz