Nowe szaty...

Faza rwania włosów, tupania i cedzenia przekleństw pod nosem minęła i nadszedł czas do przyznania się do błędu, wybaczenia samemu sobie i wzięcia się do roboty nad nowym wyglądem bloga. Oto jest, feniks z popiołów, Łazarz z grobu, zombie z trupa...przed Wami nowa odsłona bloga. W bardziej odpowiednich odcieniach i  stonowanej szacie graficznej. Mam nadzieję, że się wam spodoba. 
Dodałem nową podstronę "Fotka dnia", gdzie będę wklejał co ciekawsze zdjęcia z codziennych zmagań z australijską rzeczywistoscią. Tyle z ogłoszeń parafialnych...
W międzyczasie toczę boje z australijską biurokracją, próbując zdobyć kilka niezbędnych dokumentów jak certyfikat z pierwszej pomocy czy uprawnienia BHP dla archeologa, starając się jednocześnie nie wpadać w panikę, bo oto okazuje się, że już przeszło miesiąc wysyłamy podania o pracę i nękamy potencjalnych pracodawców telefonami, a wsystkie te działania przyniosły odzew, żeby użyć eufemizmu, dość znikomy. 


...ja też!

Na szczęście wdrażamy już plan B, a nawet C i powoli przestajemy być wybredni w wybieranych ofertach, aplikując już nawet o takie rarytasy, jak: 
  • operator powierzchni płaskich w środowisku przemysłowym (Industrial Cleaner)
  • kreator przestrzeni parkowych (Ground Maintenance/Landscaper)
  • cieć (Security Officer)
  • Pan Lizak (School Crossing Attendant)



Co z tego wyniknie? Obaczym...jak narazie jedyne zjawiska jakie wnoszę do australijskiego krajobrazu kulturowego to bezrobocie i nadmierna konsumpcja ...bardzo po polsku. 

cdn...

PS Nowy nagłówek bloga jest niejako odzwierciedleniem nastrojów wywołanych nieskutecznym - jak dotąd - poszukiwaniem zatrudnienia...pochmurno i deszczowo, brr.

Komentarze

  1. Szata ładna i trzymam kciuki za znalezienie roboty. Myślałem, że tam kryzys nie sięga i takich jak ty młodych chętnych rozchwytują na pniu. Miałem chyba zbyt słodkie wyobrażenie tego kraju a może to początki jak zwykle są trudne..

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że raczej to ostatnie. Początki w Wielkiej Brytanii też były dość powolne więc tym się pocieszam. A tak poza tym to maraton się szykuje na Australia Day (http://www.mymarathonclub.com/ausday.html), jeszcze zdążysz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do Australii na maraton? Panie, taki kawał... Wiesz, jeden znajomy wymyślił takie oto kryterium opłacalności: czas dotarcia na zawody musi być mniejszy lub równy czasowi trwania wyścigu. Inaczej się nie opłaca bo za długo się jedzie a za mało ściga. Jak już miałbym lecieć do Australii to to musiałaby być naprawdę dłuuuga wyrypa ;)

      Usuń
  3. Kozak layout ;)
    Mało ostatnio komentowałem ale śledzę blogaska na bieżąco! Pzdr!

    OdpowiedzUsuń
  4. To przyslę nieco konserw i śpiwór i maść na węże.

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie, musicie coś znaleźć w archeo, bo ja też mam już dosyć UK :P. Żarty, żarty... ale nie da się ukryć, że pogody zazdroszczę, tu śnieg, deszcz i zimno ale robota jest więc kończę moje polskie narzekanie. Trzymajcie się (nie muszę dodawać, że ciepło, bo i tak macie za gorąco ;))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Plagi australijskie - update

Brudne giry

National Archaeology Week, Toowong Cemetery.