Surfing, głupcze!

Przełamując fale
W czwartek było słonecznie i ciepło - dobry zwiastun na weekend, pomyślałem. Rozpadało się około 19 i lało przez cały piątek - chuj tam z pogodą, pomyślałem...dwa dni surfowania w Atlantyku przede mną i deszcz, czy nawet śnieżyca tego nie popsują. 
Lekcje surfingu już od jakiegoś czasu zaprzątają mi głowę. Zacząłem w zeszłym roku przez przypadek i zawsze chciałem do tego wrócić bo zabawa była przednia. Teraz chęć powrotu została spotęgowana przeświadczeniem, że w Australii wszyscy zaczynają surfować już w łonie matki, a sam sport jest tam tak powszechny i zinstytucjonalizowany jak golf w Wielkiej Brytanii z klubami, członkostwami i rocznymi subskrypcjami włącznie, więc postanowiłem się podszkolić, żeby po przyjeździe na kontynent moje trzydziestoletnie opóźnienie nie było aż tak widoczne. No cóż poszło nieźle...
Zaczęło się obiecująco bo od obalenia kilku bronków ze współlokatorami z hostelu, Emma i Marta okazały się świetnymi kompanami do niszczenia zarówno fal w dzień, jak i butelek Heinekena wieczorem. 
Surfing szpaning
Pierwsza lekcja w sobotę rano zakończyła się umiarkowanym sukcesem, pod koniec drugiej godziny stałem już na desce, ale łapiąc fale często traciłem kontrolę. Potem wypożyczyliśmy deskę z Martą i okazało się że nasz surfer dude próbował nas nauczyć pogmatwanego stylu wstawania, bez jego ciągłych upomnień i karcących spojrzeń wypracowaliśmy swój własny, bardziej intuicyjny sposób i wszystko od razu stało się łatwiejsze. Na niedzielnej lekcji było już tylko miejsce na szpan i uczucie lekkiego politowania dla tych wszystkich nieszczęśników padających jak kawki przy najmniejszym nawet swell'u (haha...slang też już opanowałem). 

Na koniec jedno spostrzeżenie i jeden filmik motywacyjny.

SPOSTRZEŻENIE: jeśli kiedykolwiek wybierzecie się surfować, weźcie ze sobą butelkę wody. Dziwna kombinacja słonej wody pianki i wysiłku (i pewnie kaca ) sprawia, że po trzech godzinach surfowania ma się pragnienie smoka wawelskiego

FILMIK: The Strangest Thing, jedna z krótkometrażowych produkcji która znalazła się w repertuarze tegorocznego London Surf/Film Festival. W filmiku jedna z legend surfowania w UK, Neil Erskine dzieli się swoją filozofią i poglądami na ukochany sport. Inspirujące.
  
                        
'The Strangest Thing'. A film by Nick Marchant & Matthew Wood. from The Strangest Thing on Vimeo.

PS Jeśli nie będziecie w stanie obejrzeć klipu na mojej stronie kliknijcie w logo Vimeo.

PSPS Więcej zdjęć z sufingu znajdziecie tu.


cdn...



Komentarze

  1. Fajowa zabawa, nigdy nie próbowałem. Jak się oswoisz z surfingiem to polecam canoeing (kajaki po naszemu). Też w Irlandii się z tym zapoznałem, miejscowe chłopaki z Waterford mnie na to zabrały. Było wpływanie do jaskini przy skałach ale najlepsza była nauka wstawania gdy kajak się przewróci do góry dnem. To się chyba eskimoska nazywa. Trzeba odpowiednio machnąć wiosłem równocześnie balansując ciałem. Za którymś dopiero razem się nauczyłem. Teraz już bym chyba nie potrafił.

    Surfingu muszę też kiedyś spróbować.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Plagi australijskie - update

Brudne giry

National Archaeology Week, Toowong Cemetery.