O znajdywaniu węża i to nie w kieszeni (Dziin 2)

Niewinna wyprawa do szopy po karton z bombkami, kątem oka przyuważyłem jakieś poruszenie na poddaszu, myśląc że to pajęczyna na wietrze oddałem się atmosferze rozentuzjazmowania świątecznymi przygotowaniami. Chwila nieuwagi i proszę...wychynęła z czeluści gargantuiczna pokraka...haha, tak naprawdę to całkiem ładny wąż. Cofnęliśmy się z Christine na bezpieczne pozycje i pobiegliśmy po aparat. Pierwsze spotkanie z australijskim reprezentantem gadów zaliczone. Napotkany źwierz  to podobno Coastal carpet python/pyton dywanowy...niejadowity i bardzo powolny (uff, całe szczęście) oraz podobno całkiem pożyteczny bo eliminuje szczury i inne szkodniki.  
 
 


 
Całe wydarzenie dostaje taga rzeczy dziwnych innych i niespotykanych, bo kto by pomyślał, że pewnego upalnego, przedświątecznego dnia, szukając bombek znajdę pytona...

Komentarze

  1. prawie jak łańcuch na choinkę;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eliminuje gryzonie. Coby Was nie wyeliminował... Nie ma tam jakiejś maści na węże, coś jak u nas maść na komary, że odstrasza? Tak tylko pytam, bo nie mam ochoty nekrologu przeczytać "Eliminated by snake". Marcinus

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Plagi australijskie - update

Brudne giry

National Archaeology Week, Toowong Cemetery.