(prawie) polskie święta...

Nasi!!
Gorączka przedświątecznych zakupów w Australii ma dwie zasadnicze wady...upał, który definicję "gorączki" wzbogaca o zupełnie nowy wymiar oraz brak produktów uważanych w Polsce za niezbędne do przygotowania świątecznej kolacji...co mnie obchodzi, że nikt tu nie je kapusty kiszonej albo ogórków, albo że to nie jest sezon na selera....ma być!! Po trzech dniach bezowocnych poszukiwań postanowiłem zapytać wujka googla o polski sklep w Brisbane. Dowiedziałem się, że sklepu nie ma ale jest za to klub polonijny, w którym 21 grudnia odbędzie się "christmas market", spisałem adres i przygotowałem siatki... 
kolejka po pierogi
O skansenowości klubu pisała już wcześniej aussiedownunder na swoim blogu ja tylko dla dopełnienia obrazu dodam jedno zdjęcie z kolejką po pierogi, które zrobiłem stojąc w kolejce po kiełbasę...dostępne były też kolejki po pączki, rolady makowe, chleb i bombki...na szczęście wszyscy dookoła byli w dobrych humorach i 1,5h stania minęło jak z bicza strzelił. Przedziwny, kolejkowy wehikuł czasu przeniósł Christine i mnie w czasy późnego Gierka, ale za to poznałem kilku ludzi z dość pokaźnym stażem emigracyjnym (40 lat poza Polską), wysłuchałem z lekkim uśmiechem na twarzy polsko-angielskiej rozmowy matki z córką ("A gdzie ojciec?" "Should be here any second now...") i rozentuzjazmowany zakupiłem kilogramowe pęto śląskiej, które wystarczy mi na kolejne trzy gary bigosu. 
No ale polski klub nie tylko kolejkami stoi...okazuje się, że można zostać członkiem klubu i zapisać się do biblioteki, które to czynności niezwłocznie wykonałem (za dość wygórowaną opłatą...). Moje marzenie o zostaniu członkiem wysuniętym z ramienia w końcu się ziściło, a do tego uzyskałem dostęp do księgozbioru, na który składają się tak różnorodne pozycje jak m.in. "Pielgrzymka Jana Pawła II do Kanady", "Pielgrzymka Jana Pawła II do USA", "VII Pielgrzymka Jana Pawła II do Polski" oraz "Podróże apostolskie Jana Pawła II". Książek o Benedykcie XVI nie znalazłem...może wszystkie były akurat wypożyczone?
Oczywiście, trochę tu ubarwiam...znalazłem dla siebie Krajewskiego i Pilcha, a i Sapkowskiego czy Tokarczuk też można by znaleźć...do tego klub ma całkiem szeroką ofertę piw, którą strudzon wielce, przetestowałem ze smakiem...Perła Chmielowa, Koźlak i Zamkowe wszystkie zimne i pyszne. Klubie Polonia, wrócę do was na pewno!!! (...oddać książki, za dwa tygodnie).
Prezenty pod choinką...tak, choinką!
No więc zakupy się udały, kapusta, buraki i kiełbasa, wszystkie cenne wiktuały przyrządziłem z czułością i zaserwowałem w święta. Do tego, będąc jednostką satrapiczną, zmusiłem całą rodzinę Christine do bezmięsnej uczty w wigilijny wieczór, serwując wrzący barszcz z uszkami (wspominałem o ukropie?). W drugi dzień, pozostając głuchy na jakiekolwiek głosy protestu, powtórzyłem aplikowanie polskich tradycji, podając pyszny bigos i galaretki drobiowe ....hmm, przynajmniej te drugie nie wzmagają potliwości, zresztą długie ramię sprawiedliwości szybko mnie dosięgnęło i wkrótce to ja stałem się odbiorcą nowych gastronomicznych doznań i tradycji świątecznych...szampan z sokiem pomarańczowym, naleśniki z bekonem, bananami, syropem klonowym i lodami waniliowymi, owoce morza, baklava, galaretka z mango i świąteczna gotowana szynka.... różne, czasem szokujące połączenia smakowe, za to świąteczne obżarstwo, niezależnie od szerokości geograficznej wydaje się być elementem wspólnym wszystkich świątecznych tradycji. 
Rzeczą, która najmniej przypadła mi do gustu było otwieranie prezentów w świąteczny poranek...kto to słyszał??...tak wystawiać na próbę moją cierpliwość. Przy śniadaniu machałem nogami pod stołem jak rozkapryszone dziecko, złorzecząc pod nosem wszystkim wolno przeżuwającym...
Kulminacją świątecznych celebracji w Australii jest chyba rodzinne oglądanie rozpoczęcia regat Sydney-Hobart w drugi dzień świat, dla mnie  było to otwarcie zimnej Tatry zakupionej w polskim klubie i błoga drzemka na kanapie...Pierwsze święta w Australii zaliczone!!


cdn... 




Komentarze

  1. Zajrzałam tu sobie w jeszcze świątecznej atmosferze (najpierw miałam święta na mazurach, a teraz obchodzę święta na pomorzu;), z nadzieją na ten wpis. I proszę, jest:)
    Ubawiłam się czytając go i już chciałam Ci jakieś książki wysyłać z własnej biblioteki;)

    Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może to troszkę pomoże w szukaniu polskich produktów na obczyźnie:
    http://nowak.com.au/australia-polskie-placowki-w-brisbane-sklepy-kluby-kosciol/

    OdpowiedzUsuń
  3. łooo, ale prezentów pod tą dziwną choinką. Jak już pisałam Christine na FB jedzenie bigosu przy 30 stopniowym upale to poroniony pomysł. Ty sadysto!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. a gdzie tradycyjny koala na czubku Waszej "choinki"?? :) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku od Ani i Rufia:)

    ps:będziemy zaglądać tu częściej:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli to jest choinka, to mój królik jest misiem koala. Skandal... Marcinus

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Plagi australijskie - update

Kup pan cegłę...

Brudne giry