Veni, Vidi, Vici: Lone Pine Koala Sanctuary

Kolejny upalny dzień w Brisbane. Basen zaliczony, przebieżka z psem też, zimne piwo wypite a arbuz pożarty na raz. Entertain me! krzyknąłem do towarzyszki życia, piwo pobudziło moje libido i liczyłem na ciekawą propozycję. Let's go to the zoo. Odpowiedziała towarzyszka niewinnie, zupełnie ignorując moje dwuznaczne mrugnięcia. Co było robić,  wdziałem klapeczki i poszliśmy oglądać futrzaki...

                

Zoo nazywa się Lone Pine Koala Sanctuary, więc jest jakby bardziej nobliwą wersją zoo, w którym misie Koala są główną atrakcją i cieszą się królewskimi przywilejami. Kilka przestronnych zagród przeznaczonych jest na różne grupy wiekowe, mamy seniorów Koala w jednej, matki z małymi w drugiej i samców-kawalerów w trzeciej. Misie są tak oswojone i łagodne, że dają się głaskać i ufnie podchodzą do ludzi. Jedną z pierwszych moich obserwacji było to że Koala mają puszyste futra, które trącą moczem, szczególnie u samców, u których gruczoły zapachowe znajdują się na środku klatki piersiowej. 
Jednak misie Koala to nie jedyni mieszkańcy Lone Pine, pełno też tam kangurów walabii (mniejszy kuzyn kangura), wombatów, diabłów tasmańskich i dziobaków....mizianiu, głaskaniu i innym karesom nie było końca.
Czego uczy nas ta wycieczka drogie dzieci?
Pierwsze primo:Po wizycie w zoo wiem już że potoczne nazywanie Koala misiami jest błędne, nie mają one z niedźwiedziami nic wspólnego - należą do tej samej grupy co oposy, kangury, diabły tasmańskie i wombaty, czyli  do torbaczy.
Drugie primo: Po głaskaniu misia myjemy rączki! 
Trzecie primo: Jak masz ochotę na seks to mów wprost - niedomówienia kończą się na długiej wizycie w zoo.
cdn...

Komentarze

  1. Kangur Cie olał. "Get lost, mader faker", zdawał się jego pyszczek przemawiać.

    Dobranoc.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Plagi australijskie - update

Brudne giry

National Archaeology Week, Toowong Cemetery.